S.T.R.A.C.H. się bać!
F.E.A.R. 2: Project Origin

Spis treści
Z czym mamy do czynienia? Z grą, która wyróżnia się na rynku spośród natłoku FPSów. F.E.A.R. to nieco futurystyczny, bardzo żywiołowy i krwawy shooter utrzymany w konwencji najlepszych japońskich horrorów – jedno wcale nie przeczy drugiemu. Fabuła stworzona na potrzeby serii jest dość oryginalna. Dotyczy ona wojskowo-medycznych badań korporacji Armacham Technology. Jednym z najważniejszych są klonowani żołnierze Replika, którzy mogą być kierowani siła umysłu dowódcy. Dostęp do takich możliwości daje naukowcom mała dziewczynka imieniem Alma. Jej niezwykłe moce jest jednak bardzo trudno kontrolować (eufemizm tysiąclecia), ludzie mający z nią kontakt skarżą się na koszmary, popadają w obłęd, giną w przerażających okolicznościach. Na ciemne sprawki firmy uwagę zwraca rząd USA, wysyła oddziały specjalne. W sequelu wchodzimy w buty sierżanta Michaela Becketa. Jego zadaniem jest aresztowanie Genevieve Aristide, jednej z szych korporacji. W momencie potężnej eksplozji kończącej jedynkę traci on przytomność. Trafia na stół operacyjny, w wyniku zabiegu uzyskuje nadnaturalny refleks. Pomimo przeciwności dalej stara się wykonać misję, a jego śladem podąża śmierć w postaci naszej dziewoi. Warto wspomnieć, że Alma ukazuje się teraz w dorosłej postaci. Opowieść jest ciekawa, w porzuconych dokumentach i mailach można znaleźć sporo odniesień do części pierwszej.
Szalenie efektownie prezentuje się walka. Po tajemniczej operacji nasz bohater ma możliwość chwilowego spowolnienia czasu (Slow - Motion). Po jej aktywacji podziwiamy lot pocisków, rozbryzgującą się krew, piękne efekty cząsteczkowe towarzyszące trafieniom i fali uderzeniowej wybuchów. Oraz znacząco ułatwiamy sobie grę. Poza nielicznymi wyjątkami F.E.A.R.2 nie stanowi większego wyzwania. W jedynce często trzeba było się ratować szybkim wczytaniem stanu gry, tu nie było takiej potrzeby. Jakimś profesjonalnym graczem nie jestem, to świat się casualizuje. Mógłbym ograniczyć korzystanie ze Slow – Mo, ale strzelaniny utraciłyby swoją miodność. Coś za coś, polecam granie na wyższym poziomie trudności. Arsenał jest dość obszerny, obejmuje m. in.: shotguny, SMG, karabin szturmowy, snajperkę, nitownicę (świetnie przyszpila do ścian), prototypowy laser i broń energetyczną oraz miny i 3 typy granatów. Miłośnicy militariów z łatwością rozpoznają na czym wzorowano realne pukawki. Niektórych dziwić może archaiczny system zdrowia oparty na apteczkach, ale autoregeneracja zdecydowanie nie pasuje do singla, jest tylko w grze sieciowej. Inteligencja przeciwników stoi na wysokim poziomie – chętnie flankują, rzucają granaty, stawiają ogień zaporowy i przewracają meble. Jest ich kilka rodzajów: Replika, najemnicy korporacji, duchy, ultraszybcy zabójcy w strojach maskujących czy rzucające się na twarz abominacje – zdeformowani ludzie, będący niewypałami badań Armachamu. W pamięć zapadają starcia z mechami. Zniszczyć coś takiego bez wyrzutni rakiet nie jest łatwo, ale po przechwyceniu robota zaczyna się prawdziwa demolka - trasę naszego przemarszu znaczą trupy i gruzy.
Najmocniejszą stroną Project Origin jest atmosfera grozy. Naszym oczom ukazują się zmasakrowane zwłoki, ciała obdarte z tkanek miękkich, muzyka odpowiednio się nakręca, latarka zaczyna migotać… Alma zsyła na naszego bohatera liczne wizje. Charakteryzują się zwiększonym kontrastem, przejaskrawionym efektem surround, często są interaktywne. Jednakże żadna z nich nie może się liczyć z najlepszymi momentami pierwszego F.E.A.R.a. Żeby uniknąć niedomówień, gra bardzo umiejętnie buduje napięcie, czasem wręcz strzelałem „prewencyjnie” do kwiatków, ale typowych zawałów już nie ma. Szkoda… Za budowanie klimatu niepewności warstwie dźwiękowej należą się owacje na stojąco. Muzyka świetnie dostosowuje się do aktualnej sytuacji, wszelkie odgłosy wykonano perfekcyjnie . Kapiąca pojedynczymi kroplami krew, jęki, skrzypienie zrywającej się stalowej liny tworzą niepowtarzalne pierwsze wrażenie. Granie ze słuchawkami dostarcza niezwykłych doświadczeń, mamy bowiem do czynienia z jednym z najlepszych udźwiękowień w historii.
Teraz element za który produkcja studia Monolith złapie kolejny punkt ujemny – tryb wieloosobowy. Prezentuje on dobry poziom, jest taktyczny, aczkolwiek dość szybki. Opiera się na sprawdzonych mechanizmach (DM, TDM, CTF, Dominacja, także w wariancie z mechami). W dostępie do ekwipunku ogranicza nas pułap 15 punktów, dzięki czemu po zakupie karabinu snajperskiego nie wystarczy nam na ciężki pancerz. Mapy są ciekawe, przedstawiają magazyny, kanały, choć znajdzie się też coś z jajem, jak piaskownica, czy sala operacyjna. Modele graczy są wówczas zmniejszone do wielkości plastikowych żołnierzyków, dzięki czemu arena naszych zmagań staje się prawdziwie epicka. Twórcy nie zapewnili mu jednak odpowiedniego wsparcia – nie ma serwerów dedykowanych (a więc klanów też jest niewiele), edytora map, dobrego antycheata. Bez owijania w bawełnę, powinni za to dostać po tyłku.
Oprawa tego tytułu wstydu mu nie przynosi, ale zostaje kilka kroków za konkurencją. Prześlicznie wygląda woda, zabawy światłem, odpryski towarzyszące strzelaninom. Postaci nie są już takie fajne, ogień jest raczej umowny, czasem natkniemy się na słabo oteksturowane obiekty, jakby żywcem wyciągnięte z 2005 roku. Większość elementów otoczenia jest niewrażliwa na działania gracza – można tłuc szyby, ale kosz na śmieci jest nienaruszalny. Silnika Jupiter Ex po prostu nie stać już na więcej. Ma to jednak niepodważalną zaletę w formie niskich wymagań sprzętowych. Gra śmiga aż miło, ładnie skaluje na słabszych maszynach, a przy konfiguracji zalecanej wczytuje poziomy w bagatela 6-10 sekund.
Wybrane przeze mnie materiały wideo:
F.E.A.R. 2: Project Origin to naprawdę porządny tytuł. Zapewnia kilka godzin efektownych wymian ognia przeplatanych napadami gęsiej skórki. Pomimo atrakcyjnej szaty graficznej nie zarzyna komputera. Niestety deweloper obniżył poziom trudności i natężenie strasznych efektów, co jest moim zdaniem dużym błędem. Czy następca zawsze musi ustępować poprzednikowi? Chyba tak. Niestety…
Plusy:
Dźwięk: 10-
Frajda: 8
Ogółem: 8
Konfiguracja sprzętowa o którą prosiliście w komentarzach:





Szalenie efektownie prezentuje się walka. Po tajemniczej operacji nasz bohater ma możliwość chwilowego spowolnienia czasu (Slow - Motion). Po jej aktywacji podziwiamy lot pocisków, rozbryzgującą się krew, piękne efekty cząsteczkowe towarzyszące trafieniom i fali uderzeniowej wybuchów. Oraz znacząco ułatwiamy sobie grę. Poza nielicznymi wyjątkami F.E.A.R.2 nie stanowi większego wyzwania. W jedynce często trzeba było się ratować szybkim wczytaniem stanu gry, tu nie było takiej potrzeby. Jakimś profesjonalnym graczem nie jestem, to świat się casualizuje. Mógłbym ograniczyć korzystanie ze Slow – Mo, ale strzelaniny utraciłyby swoją miodność. Coś za coś, polecam granie na wyższym poziomie trudności. Arsenał jest dość obszerny, obejmuje m. in.: shotguny, SMG, karabin szturmowy, snajperkę, nitownicę (świetnie przyszpila do ścian), prototypowy laser i broń energetyczną oraz miny i 3 typy granatów. Miłośnicy militariów z łatwością rozpoznają na czym wzorowano realne pukawki. Niektórych dziwić może archaiczny system zdrowia oparty na apteczkach, ale autoregeneracja zdecydowanie nie pasuje do singla, jest tylko w grze sieciowej. Inteligencja przeciwników stoi na wysokim poziomie – chętnie flankują, rzucają granaty, stawiają ogień zaporowy i przewracają meble. Jest ich kilka rodzajów: Replika, najemnicy korporacji, duchy, ultraszybcy zabójcy w strojach maskujących czy rzucające się na twarz abominacje – zdeformowani ludzie, będący niewypałami badań Armachamu. W pamięć zapadają starcia z mechami. Zniszczyć coś takiego bez wyrzutni rakiet nie jest łatwo, ale po przechwyceniu robota zaczyna się prawdziwa demolka - trasę naszego przemarszu znaczą trupy i gruzy.





Najmocniejszą stroną Project Origin jest atmosfera grozy. Naszym oczom ukazują się zmasakrowane zwłoki, ciała obdarte z tkanek miękkich, muzyka odpowiednio się nakręca, latarka zaczyna migotać… Alma zsyła na naszego bohatera liczne wizje. Charakteryzują się zwiększonym kontrastem, przejaskrawionym efektem surround, często są interaktywne. Jednakże żadna z nich nie może się liczyć z najlepszymi momentami pierwszego F.E.A.R.a. Żeby uniknąć niedomówień, gra bardzo umiejętnie buduje napięcie, czasem wręcz strzelałem „prewencyjnie” do kwiatków, ale typowych zawałów już nie ma. Szkoda… Za budowanie klimatu niepewności warstwie dźwiękowej należą się owacje na stojąco. Muzyka świetnie dostosowuje się do aktualnej sytuacji, wszelkie odgłosy wykonano perfekcyjnie . Kapiąca pojedynczymi kroplami krew, jęki, skrzypienie zrywającej się stalowej liny tworzą niepowtarzalne pierwsze wrażenie. Granie ze słuchawkami dostarcza niezwykłych doświadczeń, mamy bowiem do czynienia z jednym z najlepszych udźwiękowień w historii.



Teraz element za który produkcja studia Monolith złapie kolejny punkt ujemny – tryb wieloosobowy. Prezentuje on dobry poziom, jest taktyczny, aczkolwiek dość szybki. Opiera się na sprawdzonych mechanizmach (DM, TDM, CTF, Dominacja, także w wariancie z mechami). W dostępie do ekwipunku ogranicza nas pułap 15 punktów, dzięki czemu po zakupie karabinu snajperskiego nie wystarczy nam na ciężki pancerz. Mapy są ciekawe, przedstawiają magazyny, kanały, choć znajdzie się też coś z jajem, jak piaskownica, czy sala operacyjna. Modele graczy są wówczas zmniejszone do wielkości plastikowych żołnierzyków, dzięki czemu arena naszych zmagań staje się prawdziwie epicka. Twórcy nie zapewnili mu jednak odpowiedniego wsparcia – nie ma serwerów dedykowanych (a więc klanów też jest niewiele), edytora map, dobrego antycheata. Bez owijania w bawełnę, powinni za to dostać po tyłku.





Oprawa tego tytułu wstydu mu nie przynosi, ale zostaje kilka kroków za konkurencją. Prześlicznie wygląda woda, zabawy światłem, odpryski towarzyszące strzelaninom. Postaci nie są już takie fajne, ogień jest raczej umowny, czasem natkniemy się na słabo oteksturowane obiekty, jakby żywcem wyciągnięte z 2005 roku. Większość elementów otoczenia jest niewrażliwa na działania gracza – można tłuc szyby, ale kosz na śmieci jest nienaruszalny. Silnika Jupiter Ex po prostu nie stać już na więcej. Ma to jednak niepodważalną zaletę w formie niskich wymagań sprzętowych. Gra śmiga aż miło, ładnie skaluje na słabszych maszynach, a przy konfiguracji zalecanej wczytuje poziomy w bagatela 6-10 sekund.





Wybrane przeze mnie materiały wideo:
F.E.A.R. 2: Project Origin to naprawdę porządny tytuł. Zapewnia kilka godzin efektownych wymian ognia przeplatanych napadami gęsiej skórki. Pomimo atrakcyjnej szaty graficznej nie zarzyna komputera. Niestety deweloper obniżył poziom trudności i natężenie strasznych efektów, co jest moim zdaniem dużym błędem. Czy następca zawsze musi ustępować poprzednikowi? Chyba tak. Niestety…
Plusy:
- dynamiczna rozgrywka
- świetny klimat azjatyckich filmów grozy
- doskonałe udźwiękowienie
- dość dobra oprawa graficzna
- rozbudowane algorytmy A.I.
- niski poziom trudności
- słabiej straszy…
- … choć nadal nie jest to tytuł dla ludzi o słabych nerwach
- brak solidnego wsparcia wydawcy dla trybu sieciowego
Dźwięk: 10-
Frajda: 8
Ogółem: 8
Konfiguracja sprzętowa o którą prosiliście w komentarzach:
- Intel Core 2 Duo E4500 @ 2,2 GHz
- Pamięci 2 GB RAM Kingston 667 MHz
- Płyta główna Gigabyte 945-SX2
- Karta graficzna GeForce 8600GT 1 GB DDR2 540, 500@660, 590 MHz
- Zasilacz 400W Chieftec GPS
Warto przeczytać:
Do góry
Konkursy
Wszystkie konkursy zakończone. Zapraszamy wkrótce.
-
Konkurs świąteczny 2020
Po raz kolejny przygotowaliśmy dla Was Świąteczny Konkurs, w którym możecie wygrać bardzo atrakcyjne nagrody. Aby wziąć udział w...
-
10 urodziny vortalu!
Tak, już dziesięć lat jesteśmy z Wami! Z okazji naszej rocznicy przygotowaliśmy razem z naszymi partnerami dla Was kolejny konkurs z...
Komentarze
Adonim
2010-03-08 00:03:29
Teejays
2010-03-08 08:20:50
Duath
2010-03-08 12:30:12
Takie małe pytanie, testujemy tylko oryginalne gry, czy mogą być też kupione na torrenty.org? :D
Mateusz
2010-03-08 17:13:03
@Duath, oczywiście, że tylko oryginalne ;-) Mam nadzieję, że gry będą pojawiać się coraz częściej :)
Mateusz
2010-03-08 22:55:33
Adonim
2010-03-09 03:01:00
Więc:
1. jak na moje (skośne ;D) oko to widzę tu trochę zbyt mało tekstu jak na recenzje pełnej gry (tj. mało opisane detale gry, poziomów, atmosfery, grywalności itp). Mówiąc dosłownie - stanowczo za krótki opis ( napewno nie robi sie tego na jednej stronie).
2. brak konfiguracji na jakiej odbyła się recenzja tego tytułu, oraz brak wyników wydajnościowych na poszczególnych ( minimalnych, średnich i maksymalnych)ustawieniach graficznych w tej grze (800/600 oraz 1280/1024 czy nawet 1024/768)
3. brak przedstawienia na screenach różnic w generowanej grafice przy włączonych detalach niskich, średnich, oraz maksymalnych.
4. mało uwag własnych na temat tempa grywalności, niedoróbek, błędów bugów, itp.
5. słabo przedstawiony tryb multiplayer (poza pokazanym filmikiem nic więcej)
6. brak opisu jak walczymy, co mamy pod ręka do zabijania, co jest dostępne do walki, poziom inteligencji przeciwnika, itp
7. brak osobnej strony na galerię ze scree zbyt krotkie podsumowanienami (nie obowiązkowe ale przydatne)
To tyle narazie, jak coś z uwag dojdzie to oczywiście się tym podziele ;)
samsam
2010-03-09 12:28:31
Recenzje piszę raczej hobbystycznie i publikuje je na swoim blogu. Często widzę komentarze pod wpisami kolegów w stylu: "recenzja fajna, ale zbyt długa, nie chciało mi się czytać jej do końca itp", więc uważam, że trzeba znaleźć złoty środek.Konfiguracja mojego kompa jest już podana do waszej wiadomości. W rozdzielczości 1280x1024 i ustawieniach wysokich gra działała z szybkością ok 30 klatek, ale drobne przycinki podczas strzelanin nie należały do rzadkich i przyjemnych. Z myślą o płynnej grze sieciowej grałem w 1024x768, med-high, AF 4x z framerate często powyżej 60 klatek, zrzuty obrazu są w takiej jakosci. Biorąc pod uwagę fakt, że moja karta w chwili premiery gry była już low-endem, uważam to za dobry wynik. Jeśli chodzi o multiplayer, to nie ma się nad czym chyba bardziej rozwodzić, czego nie napisałem, widać na filmie. Układ artykułu w przyszłości może ulec zmianie, więc pod tym względem będzie lepiej :)
Pozdrawiam
Adonim
2010-03-09 13:43:29
morticore napisał:
@ Adonim
Recenzje piszę raczej hobbystycznie i publikuje je na swoim blogu. Często widzę komentarze pod wpisami kolegów w stylu: "recenzja fajna, ale zbyt długa, nie chciało mi się czytać jej do końca itp", więc uważam, że trzeba znaleźć złoty środek.Konfiguracja mojego kompa jest już podana do waszej wiadomości. W rozdzielczości 1280x1024 i ustawieniach wysokich gra działała z szybkością ok 30 klatek, ale drobne przycinki podczas strzelanin nie należały do rzadkich i przyjemnych. Z myślą o płynnej grze sieciowej grałem w 1024x768, med-high, AF 4x z framerate często powyżej 60 klatek, zrzuty obrazu są w takiej jakosci. Biorąc pod uwagę fakt, że moja karta w chwili premiery gry była już low-endem, uważam to za dobry wynik. Jeśli chodzi o multiplayer, to nie ma się nad czym chyba bardziej rozwodzić, czego nie napisałem, widać na filmie. Układ artykułu w przyszłości może ulec zmianie, więc pod tym względem będzie lepiej :)
Pozdrawiam
Jak się za coś zabierato robi się to dobrze, tymbardziej jeśli jest to zamieszczne na ogólnopolskim portalu komputerowym, więc kwestia hobby musi zejśc tu na pan drugi. Licz sie z tym że będzie to czytać sporo więcej osób niż np. na blogu.
Wystarczyło podac te dane, spostrzeżenia i wyniki w tekście recenzji i jeden mój punkt już odpadł ( już by były 2 strony zamiast 1). Jednak nadal uważam że jednostronna recenzja to nie recenzja - przykładem innych portali tak stwierdzam gdzie normaalna pojemność takiej recenzji to minimum z 4 strony (a w najlepszym układzie nawet do 8-9).
Wystarczyło porobić (zaś obrobic do odpowiedniego rozmiaru) z 20-30 screenów i dac to na kolejna stronę - tym sposobem były by już 3 strony.
Zawsze to sporo lepiej niż jedna. Możesz nadal wyedytować na bieżąco tę recke swoją i wtedy może weźmiesz pod uwage moje niektóre sugestie. Bo to tylko dla dobra ogółu piszę.
Oby na przyszłość było już tylko lepiej :)
Pozdrawiam
Mateusz
2010-03-09 16:58:10
@Adonim, chyba zbyt krytycznie. Podzielić mogliśmy to na 10 stron, ale po co? Tekst tworzy w dużej mierze jedną większą całość i uważam, że w formie jednostronicowej czyta go się najlepiej.
Jeżeli Marcin znajdzie czas to pojawią się tutaj kolejnego jego publikacje, a co za tym idzie na pewno zwrócimy uwagę na Wasze sugestie.
Adonim
2010-03-09 17:45:32