» załóż konto» przypomnij hasło

Batmobil czeka...

Batman: Arkham Asylum

Autor: Mateusz Wieczorek | Data: 2010-03-17 16:13:36

A A A | Wejść na stronę 22980 | Komentarzy 3

Batman: Arkham Asylum Stało się! Po kilkunastu mniej czy bardziej udanych filmach pełnometrażowych i animowanych, jeden z najbardziej rozpoznawalnych i charakterystycznych bohaterów komiksowych wreszcie gości na komputerach i konsolach. Czarna postać w pelerynie, strzegąca porządku w Gotham City, zwana Batmanem (lub potocznie – Człowiekiem-Nietoperzem) jest już legendarna, nie tylko ze względu na swój wygląd czy motywy działania. W tym momencie jednak nie o tym chciałem napisać, lecz przelać swoje skrótowe odczucia, dotyczące Batman: Arkham Asylum. Jednym słowem: Gra roku 2009!
Trudno jednak tak od razu przejść do któregokolwiek zaimplementowanego elementu gry, ponieważ najnowsza odsłona Batmana przytłacza swoim rozbudowaniem i złożonością. Bo choć z początku wygląda to wszystko na zwyczajne mordobicie w akompaniamencie zacnej oprawy technicznej, o tyle później sprawy nabierają rumieńców. Wystarczy, że otrzymamy do użytku większą liczbę unikalnych „batmanowych” gadżetów, a przejdziemy w klimaty detektywistyczno-przygodowe z nutką polowań rodem z Aliens versus Predator oraz interaktywnymi koszmarami w nieśmiertelnym stylu Maxa Payne’a. Zaczynając jednak od początku (jakiś musi być), Arkham Asylum to trzecioosobowa gra akcji, której wydarzenia mają miejsce na terenie tytułowego Azylu Arkham – zakładu psychiatrycznego, założonego w 1920 roku przez Amadeusza Arkhama, a znajdującego się kilka kilometrów od centrum metropolii Gotham. Nasz potężny bohater trafia tutaj z nie lada trofeum – oto bowiem schwytał Jokera, jednego z największych nikczemników, jakiego wydała Ziemia. O dziwo jednak, ten malujący się pajac dał się złapać zbyt łatwo, niemal bez żadnego sprzeciwu, dlatego też Batman, przeczuwając pułapkę, osobiście eskortuje prawdopodobnie nie do końca sprawnego psychicznie więźnia. I akurat los tak chciał, że niecny plan Jokera okazuje się prawdą – nie bez kozery bowiem spowodował (pośrednio lub bezpośrednio) spędzenie prawie wszystkich najgroźniejszych przestępców pobliskiego miasta do tytułowej placówki. Wyswobodzenie się kolorowego gagatka to jedynie początek wielkich kłopotów, które od tego momentu czyhają na postać głównego bohatera aż do finalnej batalii z „mózgiem” całej operacji.
Batman: Arkham Asylum

Oczywiście po drodze czeka nas kilka pobocznych wątków, które są wplecione niemalże w punkt opowiadanej fabuły. Poznamy zatem historię dzieciństwa Bruce’a Wayne’a (przypomnijmy – to alter ego Batmana), a także wsiąkniemy nieco do umysłu protagonisty, by poznać jego największe tajemnice i sekrety. Co więcej, zaimplementowanie znakomitej ilości znanych z „nietoperzowego” uniwersum superprzestępców (choćby Killer Croca, Bane’a, Zszasza czy niezwykle apetycznie wyglądających: Poison Ivy i Harley Quinn) prowadzi za sobą dodatkowe materiały (rozmowy z przesłuchań, modele), związane z pobytem owych zbirów na terenie Arkham. Zaznaczmy także obecność wszelkiej maści nagrań „Ducha Arkham”, przybliżającego zamierzchłe czasy i jednocześnie okres świetności ogromnego zakładu penitencjarnego. A wszystko zaserwowane w starym stylu System Shocka 2 i Bioshocka, w akompaniamencie zacnego voice-actingu.
Batman: Arkham Asylum

Nie trudno się domyślić, że tak potężny umysł strategiczny, jakim jest Joker, przygotuje nam prawdziwe piekło na ziemi. Zgodnie z pesymistycznym obrotem wydarzeń zabójca w fioletowym fraku obiecuje przebywającym w celach drobnym kryminalistom wolność w zamian za pomoc w opanowaniu psychiatryka. I już podczas pierwszej sceny jesteśmy świadkami walki pomiędzy Batmanem a kilkoma takimi gagatkami. O tym właśnie wspominałem wcześniej – najnowsze przygody człowieka-nietoperza to od początkowych minut świetnie wyreżyserowana bijatyka. Nie ma tutaj finezji mordu rodem z Devil May Cry 4 (poza tym, Batman wcale nie ukatrupia swoich przeciwników – on ich tylko „ogłusza”...). W zamian otrzymujemy dość prosty model walki: cios-cios-unik-kontra-rzut (i tak dalej...), polegający na zręcznym i umiejętnym wykorzystywaniu kilku klawiszy klawiatury i myszki. Choć brzmi to błaho, pojedynki na początkowym stadium rozgrywki są bardzo sycące i zadziwiająco płynne. Nie bez przypadku nabijamy tu combosy, które w późniejszych etapach, wraz z rozwojem naszej postaci, umożliwiają wykonanie specjalnych manewrów (rzuty, kombinacje z innymi gadżetami). Malkontenci mogą stwierdzić, iż pierwsze dwie godziny rozgrywki wyróżniają się jedynie niskim poziomem trudności. W rzeczy samej – tak jest. Nie o to jednak tu chodzi – z początku to my jesteśmy łowcą, lecz wiele zmienia się, gdy do głosu dochodzą inne postacie, a Azyl zaczyna się niebezpiecznie zmieniać...
Batman: Arkham Asylum

Ci sami ludzie jednak cofają te słowa, gdy do gry wprowadzane są wszelkiej maści przedmioty, które ułatwiają walkę tylko zbirom – mowa tu o gazrurkach, karabinach maszynowych, nożach i taserach. I momentalnie zmienia się także styl prowadzenia rozgrywki – wcześniej bez oporów rzucaliśmy się na dziesięcioosobowe oddziały mięśniaków, teraz pojedynek z dwoma oponentami wyposażonymi w broń palną jest nie lada wyzwaniem. W tym momencie znowu do głosu dochodzą panowie z Rocksteady Studios, udostępniając graczowi dziwne konstrukcje, zwane gargulcami. To zawieszone pod dachem posągi, służące Batmanowi jako obserwatorium – może się na nich schronić i przygotować atak. Wystarczy szybki zlot zakończony silnym kopniakiem i dobicie gagatka, by przestał tak kozaczyć swoim kawałkiem żelastwa. Inna sprawa tyczy się jednak nożowników. Tych należy ogłuszyć peleryną, by dopiero wtedy potraktować zabójczą pięścią.
Batman: Arkham Asylum

I będąc przy temacie gargulców, prawdopodobnie najbardziej charakterystycznym i jednocześnie najefektowniejszym sposobem na rozbrojenie i unieruchomienie przeciwnika jest zawieszenie go głową do dołu. Batman po prostu zwisa jak nietoperz, po czym chwyta potencjalnego kryminalistę za gardło, wciąga go na górę, wiąże i szybko spuszcza. Oczywiście inni towarzysze niedoli szybko dostrzegą brak kolegi w swoich szeregach i zaczną go poszukiwać. Dlatego też należy dość szybko czmychnąć z miejsca całego zdarzenia, by zapolować na pozostałych, zdezorientowanych i dostatecznie już spanikowanych. Autorzy tego typu elementy gry nazwali „predator gameplay”, co chyba nie trudno skojarzyć – wszak Predator także miał przewagę wysokości i...
Batman: Arkham Asylum

... posiadał coś, w co również wyposażony jest Batman. Tak zwany tryb detektywistyczny, zmieniający nasze postrzeganie otoczenia. Grafika ulega tu kilku przekształceniom – nie widzimy doskonałości trzeciej odsłony Nierealnego Silnika, wręcz przeciwnie, dostrzegamy jedynie tekstury ubarwione na kilka kolorów, z czego te kluczowe przedmioty i elementy otoczenia – na pomarańczowo i niebiesko. Niezwykle ważnym podczas rozgrywki jest wykorzystywanie dobrodziejstw noktowizji. Dzięki niej możemy odnaleźć miejsca, których normalnie byśmy nie zauważyli oraz ślady pozostawiane przez inne postacie (dym papierosowy, opary alkoholu, DNA). Po drodze dochodzi nam jeszcze kilka efekciarskich i niezwykle pomocnych gadżetów, pokroju wybuchowego żelu, linki z hakiem czy specjalnej konsoli do hakowania urządzeń (któremu towarzyszy prosta mini-gierka). Stopniowe dodawania nowych itemów niewątpliwie ma na celu wydłużenie czasu gry. O co mi chodzi? Ano, główną kampanię Batman: Arkham Asylum na normalnym poziomie trudności można przejść w około 8-9 godzin, co jest wynikiem raczej dostatecznym. Inna zaś sprawa, że twórcy przygotowali dla nas ogromną ilość materiałów dodatkowych i tego typu podobnych „znajdźek”, których odszukanie będzie niezbędne dla ukończenia Batmana na 100%. Wliczają się weń zagadki Riddlera (Edwarda Nigmy), nagrania Kronik Arkham i przesłuchań kluczowych dla przebiegu fabuły więźniów zakładu. Nie dość, że wzbogacają one warstwę fabularną, to jeszcze dodatkowo motywują do spędzenia kolejnej godzinki w niezwykle przyjaznym otoczeniu Arkham. Nie raz nie dwa się bowiem okaże, że akurat w danym momencie mijamy „pytajnik” Nigmy, ale nie posiadamy odpowiedniego sprzętu, by się do niego dobrać. Skutek jest prosty – wracamy do tego miejsca, gdy już będziemy w pełni wyposażeni. A uwierzcie mi – trochę to zajmie, gdyż Azyl to pięć potężnych gmachów, przestrzenie otwarte i tajemnicze podziemia. Na szczęście Batman dysponuje swoją peleryną, umożliwiającą mu pokonywanie dużych odległości w stosunkowo krótkim czasie. Później dochodzi także linka, więc problem marnowania cennych minut na przechodzenie z jednej miejscówki do drugiej rozwiązano racjonalnie - zgodnie z kanonem uniwersum.
Batman: Arkham Asylum

Same poziomy projektowane były tak, aby w sposób maksymalny wykorzystać dobrodziejstwa nowych cacek Batmana. Co więcej – nie zaznamy tu ani chwili nudy, ponieważ panowie z Rocksteady Studios dopracowali i, co chyba najważniejsze, przemyśleli całość. Po sekwencji składającej się z torturowania pięściami kilkunastu rzezimieszków, kolejnych kilka minut spędzimy „w powietrzu”, poruszając się pomiędzy kolejnymi platformami i piętrami. W międzyczasie wpadniemy do ogrodu botanicznego w celu podgl... podziwiania przez szybę Trującego Bluszczu (tak, wiem, uwziąłem się ;)). Następnie zostaniemy wciągnięci do podziemi, by uciec przed gniewem zabójczego Killer Croca, a gdy okaże się, że powód całego zamieszania jest już blisko, duet Joker-Quinn zawsze wymyśli jeszcze coś ciekawego. Należy się zatem przyzwyczaić do tego, że na każdy nasz krok kryminalista we fioletowym fraku odpowie bez chwili zwątpienia. Powinniśmy się także dostosować do ciągłej atmosfery zaszczucia – Joker zna każdy nasz ruch, często komentuje aktualne poczynania gracza, nie pozostawiając ich bez wyszydzenia i „trzeźwej” reakcji - wysłania kolejnej porcji drabów do wybicia.
Batman: Arkham Asylum

Przemierzanie Azylu Arkham, walki z potężnymi mięśniakami oraz rozwiązywanie niezliczonej ilości zagadek Edwarda Nigmy – te czynności nie pozostają bez echa. Twórcy zaimplementowali prosty model rozwoju postaci, polegający na zliczaniu punktów doświadczenia z niemalże każdej naszej aktywności. Wykonujesz cios – punkty. Odnajdujesz dodatkowe materiały – punkty. Zniszczysz jedną ze skaczących szczęk Jokera – punkty. Nabijasz sporawy combos zakończony finiszerem – premiowane punkty. Tak to mniej więcej się prezentuje, zaś za nagromadzone PD jesteśmy w stanie nabywać coraz to bardziej wymyślne udoskonalenia batmanowych gadżetów. Trudno znaleźć zastosowanie (poza stricte bojowym) dla potrójnego batarangu czy detektora ruchu przy ładunku wybuchowego żelu. Nie mniej jednak wystrojenie Batka (jak go pieszczotliwie nazywa Joker) w kewlarowe zbroje to chyba najlepszy pomysł twórców – ostrożności nigdy za wiele tym bardziej, że ciężko znosi on kontakt z ołowiem.
Batman: Arkham Asylum

Można więc wywnioskować, że im dalej znajdujemy się w fabule, tym gra staje się łatwiejsza. Nic z tego, autorzy mają głowę na karku i co rusz przygotowują pewne niespodzianki – ot, choćby gargulce z zamontowanymi materiałami wybuchowymi, co by Batman nie mógł sobie urządzić małego polowania na kilku drabów. Innym razem musimy niepostrzeżenie przekraść się pomiędzy kolejnymi przeciwnikami (lub też unieruchomić ich po cichu), by nie wszcząć alarmu – najczęściej związane jest to z trzymaniem na muszce jakiegoś zakładnika, który zginie, gdy Batman zostanie wykryty. Ciekawym patentem są również elektryczne podłogi, opóźniające reakcje protagonisty, oraz dziwne tunele pod posadzką, do których Batek wskakuje z prędkością dźwięku, aby nie być wykrytym i ostrzelanym. Zresztą mięśniaki z karabinami to dość humorystyczny element. Gdy tylko dojdzie do nich to, że Batman jest niedaleko ich położenia, a jeden z kompanów przypadkowo się gdzieś zawieruszył, natychmiast wpadają w panikę i strzelają na oślep. Wystarczy drobny szmer, a oni w afekcie wypatrują tego punktu i z przerażeniem snują pod nosem monologi. O dziwo, wcześniej bardzo kozaczą twierdząc, że Batman to tchórz. Jedyne co tak naprawdę mam im do zarzucenia to uporczywe łapanie się za głowę podczas nokautów. Obojętnie w jakie miejsce ciała wyprowadzony jest cios – drab i tak złapie się za głowę. Logiczne, prawda?
Batman: Arkham Asylum

Nie zabraknie także pojedynków z bossami. O ile pierwsza tego typu walka będzie prawdopodobnie niezapomnianym przeżyciem, o tyle niestety przy następnych odczujemy nieco... powtarzalności? To prawda, jeden motyw powtarzany jest dość często, na niekorzyść oczywiście samego tytułu, choć zdarzają się perełki w postaci na przykład genialnych umysłowych konfliktów między Batmanem a Strachem na Wróble, gdzie trzecioosobowa gra akcji zamienia się w oldschoolową platformówkę 2D/3D, a my staramy się uciec przed przenikliwym wzrokiem pokraki w worku od ziemniaków. Abstrahując od samej rozgrywki, to właśnie Strach na Wróble moim zdaniem przypieczętował geniusz nowych przygód człowieka-nietoperza. Za jego to bowiem sprawą cofamy się wstecz do czasów dzieciństwa Bruce’a, z nim także odbędziemy fascynującą podróż w głąb umysłu Strażnika Gotham. Nie powiem, kto grał już w Arkham Asylum za pewne był bardzo zaskoczony w pewnym momencie, czy aby na pewno jego sprzęt nie odmówił posłuszeństwa (wtajemniczeni wiedzą o jaki fragment chodzi). Tak, Rocksteady Studios w tym momencie zyskało mój szacunek – za brak jakichkolwiek kompleksów w tworzeniu swojego flagowego produktu. Niestety, Batman zasługuje na zdecydowanie lepszą batalię finalną. Pojedynek z Jokerem jest moim zdaniem zbyt prosty i krótki, jak na tak brawurowy rozwój sytuacji. Oczywiście wcześniejsze sekwencje wycisną z gracza ostatnie poty, ale jednak Joker to Joker – zasługiwał na lepszy koniec.
Batman: Arkham Asylum

Po rozczarowującym finiszu naszej podróży czeka na nas jeszcze wiele atrakcji. Pomijając już wspominane wyżej poszukiwania znajdźek, wymaganych do ukończenia Batmana na 100%, twórcy udostępnili nam tzw. Challenge Rooms. Po ich odblokowaniu mamy szansę wziąć udział w organizowanym przez Jokera „turnieju” mordobicia lub też zapolować po cichu na kilku karabinierów. Wszystko oczywiście na czas. Co ciekawe, po ukończeniu przez nas jednego z wyzwań możemy porównać nasz własny czas z czasami innych graczy. Wszystko dzięki Games for Windows Live, który gromadzi także nabite przez gracza achievementy. Prawdziwego trybu multiplayer jednak nie zaznamy – bo i po co? Skoro „singiel” tak bardzo wciąga i nie pozwala oderwać się od monitora przez dobrych kilka godzin. Zresztą, bądźmy poważni, jak wyglądałaby rozgrywka dla wielu graczy?
Batman: Arkham Asylum
Warto przeczytać: Do góry

Komentarze

  • samsam

    2010-03-17 19:32:47

    Hehe, widzę recenzję znajomego. Batman to ponoć świetny tytuł, ale jakoś do mnie nie trafia, skreśliłem go już w momencie zapowiedzi.Ale może niepotrzebnie... :)
  • Mateusz

    2010-03-17 20:12:45

    Kolejna bardzo ciekawa recenzja. Przyznam, że im więcej ich czytam to coraz bardziej brakuje mi czasu i sprzętu gdzie pójdzie coś więcej niż CS 1.6 :)
  • anetulka

    2010-03-21 19:55:28

    Może najwyższy czas zdecydować się na lekki upgrade ;? Patrząc na Twojego peceta śmiem twierdzić, że wystarczy dokupić 1GB RAM-u i kręcić procka. Jeden rdzeń to już za mało, ale w większość gier zagrać powinieneś ;). 8800GTX z drugiej strony do jednordzeniowca to lekka pomyłka, nie uważassz? ;)

Komentarz 3


Konkursy

  • Wszystkie konkursy zakończone. Zapraszamy wkrótce.

  • Konkurs świąteczny 2020

    Konkurs świąteczny 2020

    Po raz kolejny przygotowaliśmy dla Was Świąteczny Konkurs, w którym możecie wygrać bardzo atrakcyjne nagrody. Aby wziąć udział w...

  • 10 urodziny vortalu!

    10 urodziny vortalu!

      Tak, już dziesięć lat jesteśmy z Wami! Z okazji naszej rocznicy przygotowaliśmy razem z naszymi partnerami dla Was kolejny konkurs z...


Ostatnio na forum