Sharkoon Shark Zone M51+ - test myszki

Myszka Sharkoona bardzo dobrze leży w dłoni, a dodatkowe przyciski umieszczone są w wygodnym miejscu. Na początku o nich zapominamy – szczególnie o tym z prawej strony, ale to tylko kwestia przyzwyczajeni. W sumie mamy aż 11 programowalnych przycisków, które wykorzystamy w poniektórych grach. Umieszczony na górze przycisk DPI pozwala na przełączenie się pomiędzy siedmioma wybranymi ustawieniami czułości. Gryzoń wykorzystuje czujnik Avago 9800 typu laserowego, który może zaoferować maksymalną rozdzielczość 8200 DPI. Główne przyciski posiadają przełączniki Omron, natomiast pozostałe dziewięć przycisków jest oparta na innych modelach.

Dużym plusem jest możliwość regulacji wagi w zakresie 150-180 gramów (mamy sześć ciężarków po 5 gramów każdy). Podświetlane logo na grzbiecie tak naprawdę nie przeszkadza, ponieważ i tak zasłaniamy logo ręką w czasie pracy.

Za pomocą Shark Zone M51+ można precyzyjnie namierzać cel, a osiem stopni ustawiania poziomu DPI (niestety, tutaj tylko gotowe szablony), jeszcze bardziej to ułatwi.

Testów myszki dokonywaliśmy na podkładce Shark Zone P40, również marki Sharkoon. Zapakowana została ona w kartonowe opakowanie z dużym logiem producenta i informacją o jej najważniejszych cechach w jedenastu językach. Podkładka ma wymiary 355 x 255 x 2,5 mm. Zapewnia ona świetny poślizg i dużą precyzję pracy. Jej powierzchnia zapewnia kompatybilność ze wszystkimi myszkami laserowymi i optycznymi. Od spodu posiada gumową powłokę, która gwarantuje przyczepność na biurku czy stole. Obszycia na bokach (DurableStitch) prezentują się bardzo dobrze, a krawędzie są zaokrąglone, co ma zapobiec jej strzępieniu się. Można ją spokojnie czyścić wilgotną ściereczką. Jest to przystępny cenowo model, bowiem w Polsce kosztuje trochę ponad 40 złotych. Dla niektórych osób może okazać się zbyt mała, chociaż to już kwestia własnych preferencji. Na niej właśnie dokonaliśmy wszelakich testów. Wpierw ustawiliśmy polling rate na 1000 Hz i uruchomiliśmy Mouse Check Rate. Okazało się, że wyniki są zbliżone do programowego myszy, chociaż zdarzały się nieznaczne spadki transferu sygnału. W testach na rysowanie linii (szybkim, jednostajnym ruchem z góry na dół) dla różnych wartości DPI także nie było najgorzej. Nawet przy ustawieniach powyżej 3000 DPI przerwy nie były zbyt duże, jednak gubienie pikseli zaczęło się już przy wartości 1200 DPI.

Bungee, z którego nigdy wcześniej nie korzystaliśmy okazało się genialnym dodatkiem. Dodatkowo posiada koncentrator USB 2.0, gdzie mogliśmy szybko podłączyć słuchawki czy pendriva. Dzięki urządzeniu kabel od myszki nie plątał się po biurku.