Żeby wszystko trzymać w ryzach
Razer Orbweaver – test kontrolera gier
Spis treści
Urządzenie Razera zostało zapakowane w stosunkowo niewielkie pudełko z dużą ilością obrazków i garścią informacji na każdej ze ścianek. Z przodu zastosowano klapkę, która pozwala obejrzeć zawartość jeszcze przed zakupem.
W zestawie znajdziemy poza samym kontrolerem jeszcze krótką instrukcję obsługi i dwie naklejki z logiem producenta.
Sprzęt ten przypomina wycinek zwykłej klawiatury, o bardzo efektownym designie z logiem Razera i drobnymi, lecz istotnymi dodatkami. Wykonanie Orbweaver jest bardzo dobre i trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Futurystyczna stylistyka i wyprofilowany kształt przyciągają wzrok każdego, kto tylko spojrzy na nasze biurko.
Całość została zaprojektowana z głową, bowiem trzymając dłoń na powierzchni urządzenia możemy bez problemu wciskać palcami wszystkie dostępne klawisze. Orbweaver został podzielony na cztery osobne komponenty, których położenie możemy dostosować względem wielkości naszych rąk.
Pierwszy z modułów oferuje dwadzieścia ponumerowanych przycisków, które możemy dowolnie zaprogramować za sprawą aplikacji Razer Synapse 2.0. Jest ona przeznaczona przede wszystkim do sterowania, jakie normalnie wykonujemy klawiszami WASD.
Drugi moduł to także panel sterujący. Na jego powierzchni umieszczono 8-kierunkową gałkę (joystick) oraz dwa przyciski, które obsługujemy kciukiem. Oprócz tego znalazły się tutaj trzy diody (zielona, żółta i niebieska), które służą jako wskaźniki „map klawiszy”. Chodzi o możliwość zapamiętania przez aplikację układu sterowania w danej grze i możliwości natychmiastowego jego wywołania.
Opisane wyżej komponenty bardzo dobrze ze sobą współgrają. Razer wymyślił taki układ, że przez cały czas, bez zdejmowania dłoni możemy wykorzystywać ich wszystkie funkcje.
Nie można zapomnieć o dwóch pozostałych modułach. Pierwszym z nich jest podkładka pod nadgarstek, a drugim oparcie pod dłoń. Te dwa dodatki mają sprawić, że nasza rozgrywka będzie maksymalnie komfortowa. To również wyszło Razerowi, bowiem zastosowana tutaj gumowa powłoka antypoślizgowa pozwala nawet lekko spoconej długi stabilnie spoczywać w odpowiednim miejscu.
Konkursy
Wszystkie konkursy zakończone. Zapraszamy wkrótce.
-
Konkurs świąteczny 2020
Po raz kolejny przygotowaliśmy dla Was Świąteczny Konkurs, w którym możecie wygrać bardzo atrakcyjne nagrody. Aby wziąć udział w...
-
10 urodziny vortalu!
Tak, już dziesięć lat jesteśmy z Wami! Z okazji naszej rocznicy przygotowaliśmy razem z naszymi partnerami dla Was kolejny konkurs z...
Komentarze
~ratatata
2013-11-01 08:44:36
~doman18
2013-12-22 19:52:25
Bo jedną podstawowych kwestii którą trzeba sobie uświadomić przed próbą korzystania z tego typu urządzeń jest w jakim celu urządzenie zostało stworzone, dlaczego jego konstrukcja jest taka a nie inna a tym samym jak należy go poprawnie używać. Bo płacenie 500zł za urządzenie które znów sterujemy WSADem jest już na starcie bezsensem. A na taki bezsens razer by sobie raczej nie pozwolił. Zamiast tego można sobie kupić jakiegoś Wolfkinga albo dorwać gdzieś używanego artecha g100 za śmieszne pieniądze to po prostu bezsens. Tak samo bezsensem jest próbowanie zastępowania myszki joystickiem który nie jest nawet analogowy.
Kluczem do sukcesu jest właśnie przyzwyczajenie ręki do innej strategii grania w której 3 palce odsprzęgamy od WSADu i wrzucamy z 4 najmniejszym do obsługi a sterowaniem zajmuje się wyłącznie kciuk. Nawet w przypadkach gdy nie sterujemy postacią wsadem ale myszką (np. hack.n.slashe pokroju Diablo) to pod kierunki joysticka można podpisać jakieś mniej wykorzystywane funkcje (np. ekwipunek) które nie wymagają takiej szybkości i precyzji ale nadal 4 palce muszą pozostawać w położeniu naturalnym, czyli na 4 kolumnach przycisków.
Tylko wtedy gdy sterujemy urządzeniem zgodnie z jego ergonomią kupno takiego gadżetu i recenzowanie go pod tym kątem ma sens
2